Kooperacja z diabłem. Wrażenia z Diablo III na PS3. - fsm - 9 września 2013

Kooperacja z diabłem. Wrażenia z Diablo III na PS3.

Gdyby rzecz działa się 20 lat temu, jest spora szansa, że jakiś chłopak na podwórku nazwałby mnie biedakiem, bo nie mam plejaka (U Was też bywało tak, że jak ktoś nie miał "satki" to był "biedakiem"? Dzieci były, są i będą okrutne.). Na szczęście mój najlepszy kumpel ma PS3 i ostatnio miałem okazję pobawić się playstationową wersją Diablo III. Jego łowca demonów i mój barbarzyńca kontra piekielne pomioty. Oto krótki opis wrażeń fana serii i zatwardziałego pecetowca (czyli mnie).

Zdjęcie "dziabnąłem" sobie z ps4site.pl - pozdrawiam!

Diablo od zawsze było "grą w klikanie" i wydawać by się mogło, że przeniesienie na pada takiej a nie innej mechaniki sterowania postacią i zarządzania interfejsem nie będzie łatwe i przyjemne. Tymczasem w dużej mierze się to Blizzardowi udało. Bezpośrednie sterowanie postacią za pomocą gałki jest bardzo wygodne (a dodatkowa umiejętność turlania się nie jest może wielce skuteczna, ale za to dosyć zabawna), a jak już nauczyłem się rozkładu guzików na padzie, to szybkie korzystanie z sześciu skilli mojej postaci również okazało się strzałem w 10. Nie wiem, czy zamieniłbym myszkę na dual shocka, ale kontrola postaci w zblazowanej, półleżącej pozycji tuż pod wielkim telewizorem to coś, co - jak się okazało - tygryski lubią bardzo.

Szybko dało się też zauważyć zmianę w systemie wypadania przedmiotów - w ciągu ok. 8 godzin dwuosobowego koszenia demonów wypadło kilka legendarnych broni i elementów ubioru, z czego jakieś 4 pasowały nam jak ulał. Dla porównania - moje niemal czterokrotne przejście Diablo III na pececie (taaak, ciągle nie pokonałem poziomu inferno, cicho już) zaowocowało całym jednym legendarnym przedmiotem (na szczęście dosyć przydatnym). Z drugiej strony zdarzyło się nam dwa razy podnieść niezidentyfikowany legendarny pas, który nie był widoczny w inwentarzu podczas normalnego przeglądania i dało się go zlokalizować i zidentyfikować tylko podczas wizyty w sklepie. To na szczęście jest mały zgrzyt.

Nieco większym jest konieczność udostępniania całego ekranu, gdy podłączony do tej samej konsoli współgracz chce zmienić skille, przejrzeć loot czy odwiedzić sklepikarza. Druga osoba czeka i dopiero potem może zrobić to samo dla swojej postaci. Nie do końca wygodne (samo poruszanie sie po oknach też wymaga wprawy i cierpliwości), ale z drugiej strony nie mam pomysłu na inne rozwiązanie tej sytuacji, a wyświetlanie dwóch zestawów menu jednocześnie pewnie nie wchodzi w grę, bo czytelność spadłaby na łeb, na szyję.

Ale te powyższe niewielkie potknięcia i tak są nieistotne, bo nieziemska ilość frajdy płynąca ze wspólnego przerzynania się przez kolejne zastępy potworów (nawet jeśli wydaje się, że jest ich mniej, niż na PC) w prawdziwym, oldskulowym, nasiadówkowym stylu wynagradza wszystko. Diablo III znalazło sobie świetny drugi dom w bebechach obecnych konsol i jeśli ktoś odpuścił sobie kupno wersji pecetowej, to powinien rozważyć nabycie konsolowego odpowiednika. Po przejściu niemal całych dwóch pierwszych aktów, zebraniu porządnego sprzętu i długotrwałym gapieniu się w 46-calowy ekran z piwem i pizzą pod ręką, stwierdzam, że frajda była nielicha. A jak w końcu pojawi się port na PS4 (być może z wbudowanym od razu Reaper of Souls? Marzenia...), to radość będzie jeszcze większa, bo gra będzie ładniejsza i udźwignie większą ilość naraz potworów na ekranie.

Podsumowując - bawiłem się przednio, lepiej niż się spodziewałem, i chętnie dokończę historię po raz kolejny trzymając w łapie pada i psując sobie oczy siedzeniem zbyt blisko tv.

fsm
9 września 2013 - 20:11