Heroes Reborn - wrażenia po premierze - Danteveli - 29 września 2015

Heroes Reborn - wrażenia po premierze

Kiedy w 2006 roku zaczynałem swoją przygodę z serialem Heroes byłem pełen nadziei. Lost pokazało że da się zrobić nietypowy serial, który przyciągnie do siebie rzesze ludzi. Biznes z filmami o superbohaterach powoli się rozkręcał. Niestety dość szybko się zawiodłem i w pewnym momencie odpuściłem sobie produkcje stającą się z odcinka na odcinek coraz większym szmelcem. Dlatego też 9 lat później jestem bardzo sceptycznie nastawiony do Heroes Reborn. Jednak z jakiegoś głupiego powodu zdecydowałem się przekonać o tym jak bardzo źle ( lub dobrze) wypada powrót do zapomnianego przez świat serialu.

Heroes Reborn jest taką jakby kontynuacją trwającego cztery sezony serialu Heroes. Przynajmniej takie wrażenie sprawiają pierwsze dwa odcinki. Trwający półtorej godziny epizod jest jednak w głównej mierze wprowadzeniem do nowej historii dziejącej się kilka lat po wydarzeniach z tamtego serialu. Skupiamy się na nowych postaciach ale powraca także jeden z głównych bohaterów poprzednich serii. Noah Bennet – tajny agent i ojciec cheerleaderki granej rzez Hayden Panettiere wraca ale cierpi na jakąś amnezję. W każdym razie fabuła serialu opiera się na tym, że kilka lat wcześniej doszło do ataku terrorystycznego za który odpowiedzialni mają być ludzie obdarzeni mocami. Owocem tego jest panika wśród populacji i stygmatyzacja grupy nadludzi. Dodatkowo ktoś ich porywa i zabija. Jakby tego wszystkiego było mało to mamy jeszcze wątek jakiegoś wielkiego wydarzenia, które ma być przyczyną wszystkiego co się dzieje na świecie. Pierwsze dwa odcinki to masa pytań i niejasności, które teoretycznie mają wciągnąć nas w fabułę serialu.

Mamy kwestę tego kto dokonał zamachu terrorystycznego, co skrywa tajemnicza organizacja, kto motywuje do działania zabójców, o co biega z czarnymi plamami które mają związek z jakimś tam wydarzeniem do którego ma dojść i czego nie pamięta Noah Bennet. Wszystko niby spoko ale straciłem 90 minut na to by nie dowiedzieć się praktycznie niczego wartościowego.

 

Pierwszy odcinek wprowadza masę postaci. Dzieciak obdarzony mocą teleportacji tego co dotknie, Japonka potrafiąca się przenosić do gry MMO, dwóch zabójców polujących na nadludzi, jakaś baba starająca się okraść kolesia, mężczyzna poszukujący swojej siostry, koleś z dylematem czy chce udawać superbohatera w masce luchadora. Wątków jest cała masa i każdemu z nich poświęcone jest kilka minut uwagi tak by dotrzeć do jak największej grupy ludzi. W końcu w całej masie bohaterów na pewno da się znaleźć kogoś kto przypadnie nam do gustu??? Niestety tak nie jest. Postacie wydają się strasznie sztampowe i nieinteresujące. Co najgorsze miałem wrażenie, że są gorszymi kalkami tego co w serialu już było wcześniej. Najgorszym tego przykładem jest Miko – czyli dziewczyna z kataną. Wydaje się ona lipnym substytutem Hiro z oryginalnej serii. Dziewczyna jest Azjatką, ma lipnego pomocnika i wymachuje kataną. Niestety nie jest zbyt zabawna i brak jej uroku pucołowatego Masi Oki.

 

Najgorszym elementem całości są sceny odbywające się w rzeczywistości wirtualnej. Jestem w stanie przetrwać nudną resztę ale to co tam widziałem zachęcało mnie do wyłączenia telewizora. Po pierwsze od strony graficznej prezentuje się to jak cutscenki z epoki PlayStation 2. Sceny akcji w wirtualnej wersji świata są po prostu lipne. Nie chodzi tu nawet o porównanie z wariactwami w stylu Bayonetty ale nawet jakieś gry free to play potrafią pochwalić się lepszą animacją. Jeśli segmenty tego typu mają stać się czymś normalnym w tym serialu to ja odpadam.

 

Poza tym mamy jeszcze nudę. Fabuła teoretycznie ma potencjał ale zabawa w wydarzy się coś ważnego i wszyscy jesteście specjalni z jakiegoś powodu może się sprawdzić tylko gdy mamy do czynienia z interesującymi postaciami. Niestety najbardziej ciekawy bohater – koleś w płaszczu z monetą jest w całości przez jakieś dwie minuty. Noah Bennet mógłby pociągnąć całość gdyby nie lipny i oklepany wątek amnezji, który służy tylko by do całej sterty dorzucić kolejną tajemnicę. Jest jeszcze kwestia niesympatycznych i wnerwiających postaci. Na czele tego stoi zabójczyni z duetu eliminującego nadludzi. Babka jest strasznie wkurzająca, jej motywacja żałosna i liczę na jej szybką śmierć ( w serialu a nie prawdziwym życiu).

 

Pierwszy sezon Heroes był czymś całkiem fajnym i od samego początku chciało się to oglądać. Później serial zaczął w zastraszającym tempie tracić na jakości i twórcy po prostu robili sobie jaja z widzów. Nowy program nie wydaje się być tak tragiczny jak dalsze sezony oryginalnej serii. Nie ma jednak w nim tego czegoś co zachęcało by do oglądania na bieżąco.

 

Zwrócę też uwagę, że motyw z rejestracją mutantów czy jak kto tam woli nadludzi przypominał mi trochę Infamous Second Son i X-Men. Nie ma w tym nic złego ale bez interesujących postaci których losy będą obchodzić widzów nie da się stworzyć produkcji o biednych uciemiężonych „obcych”.

 

Z tego co rozumiem to w kolejnych odcinkach Heroes Reborn czeka nas więcej powrotów i nawiązań do oryginalnego serialu. Trudno mi powiedzieć czy to dobrze czy źle. Nie chcę na pewno widzieć czegoś takiego jak scenka z premierowego odcinka. Dosłownie na jedną minutę pojawia się koleś z oryginalnego serialu. Wypowiada on z dwa zdania po czym zostaje zabity. Jeśli występy gościnne poprzednich „herosów” mają się do tego ograniczać to lepiej jest kompletnie się odciąć od poprzedniego programu.

 

Zastanawia mnie czy produkcja ta dotrze do ludzi, którzy nie mieli styczności z oryginalnym serialem. Niby ma być to coś co jest w stanie stać na własnych nogach. Jednak już w pierwszych epizodach pojawia się masa rzeczy do których pełnego zrozumienia przydałaby się wiedza o wcześniejszych sezonach produkcji. Osobiście dam Heores Reborn jeszcze szansę. Nie wydaje mi się jednak by była to produkcja warta zachodu. Żyjemy w czasach gdy w telewizji jest masa świetnych seriali. Nie ma miejsca na średniaki do których nowa wersja Heroes najprawdopodobniej należy.

Danteveli
29 września 2015 - 10:28