Fire Force tom 22-23 - recenzja mangi. - Froszti - 1 maja 2024

Fire Force tom 22-23 - recenzja mangi.

Ognista seria autorstwa Atsushi Ohkubo zbliża się coraz szybciej do swojego końca. Każdy kolejny wydany tomik to więc ognista porcja akcji, która rozwiewa dym okalający fabularne tajemnice. Tak też jest w przypadku Fire Force tom 22-23.

Dwudziesta druga odsłona serii to kontynuacja wątków napoczętych w poprzednich rozdziałach, z ogromnym naciskiem na walkę (która rozlewa się na cały tomik). Shinra konfrontuje się z kapitanem Barnsem, aby uratować kapitana Ôbi. W tym samym czasie pozostała ekipa ósemki również musi zaprezentować przeciwnikowi swoje ogniste zdolności. Dotyczy to zwłaszcza Arthura, który jak na rycerza przystało, staje w szranki z potężnym „smokiem”.

Te dwie walki szczelnie wypełniają tomik, nie pozostawiając czytelnikowi nawet momentu na wytchnienie. Z każdego kadru mangi wylewa się tu ogień i adrenalina. Autor kolejny raz udowadnia więc, że jest mistrzem w kreśleniu widowiskowych i angażujących walk, których wynik nie jest pewien do samego końca.

Nie zapomina on przy tym odpowiednio zaprezentować samych bohaterów. W przypadku Barnsa poznajemy pewne wydarzenia z jego przeszłości, które pozwalają trochę lepiej zrozumieć jego motywacje, łącząc to wszystko z wątkiem religijnym. Shinra z kolei ma tu chwile słabości włącznie z kwestionowaniem swojego dotychczasowego celu i samego siebie. Tylko przełamując własne wewnętrzne ograniczenia, będzie on wstanie pokonać wroga. Swoje pięć minut ma również Arthur, który na przestrzeni historii mocno ewoluował, nadal będąc jednak wierny postawionym sobie zasadom.

Walka to oczywiście nie wszystko, co można znaleźć pod obwolutą mangi. Tomik skrywa przed czytelnikiem również ciekawą dawkę refleksyjnej treści i kilka nowych fabularnych śladów pchających historię do przodu. Całości tego dopełnia przyjemna lekka nutka humoru, który tym razem jest bardzo małym, ale dobrze dopasowanym akcentem dla reszty treści.

Duże znaczenie ma tu również niezła oprawa graficzna (z rewelacyjnie zaprezentowaną dynamiką starć), ale to już jest standard każdego kolejnego tomu.


W dwudziestej trzeciej odsłonie serii autor pozwala nam trochę odpocząć od widowiskowości, zamiast tego oferując nam wiele innych równie intensywnych doznań. Brak walki nie oznacza bowiem, że manga nie potrafi mocno przyciągnąć uwagi czytelnika. Wręcz przeciwnie zaoferowane tu fabularne rewelacje angażują fana do tego stopnia, że nie może się on oderwać od lektury, zanim nie zobaczy ostatniej strony.

W krótkim początku tomiku autor skupia się na zamaskowanej postaci, która nagle pojawiła się na scenie, aby wesprzeć i tak wycieńczonych już walką członków ósmego zastępu. Stanowi to zakończenie jednego etapu historii, która płynnie przechodzi do treści gdzie „ósemka” nie jest centralnym punktem.

Nasza uwaga zostaje bowiem skoncentrowana na ich sojusznikach, którzy starają się ich na różny sposób wesprzeć. Porucznik 1 brygady prowadzi śledztwo, które prowadzi wprost pod ruiny opactwa, gdzie na bohaterów (i czytelnika) czeka kilka naprawdę mocnych scenariuszowych rewelacji. Na kolejnych stronach stopniowo odkrywane są nowe tajemnice, ciągle jednak pozostawiając wiele sekretów do odsłonięcia.

Do członków ósemki powracamy tu dopiero pod sam koniec tomiku. Widzimy, jak poprzednia walka mocno na nich wpłynęła i potrzebują oni odrobiny wytchnienia i pomocy innych, aby ponownie móc zmierzyć się z wrogiem. Ciekawie pokazane jest to na przykładzie Arthura, który wyrusza na pewną „misję”, która ponownie rozpali w jego sercu rycerski ogień. Jego naiwność jest przy tym niezwykle ujmująca, kilkukrotnie mimowolnie wywołując na twarzy czytelnika uśmiech rozbawienia.

Fire Force tom 22-23 zapewniają więc fanowi należytą porcję dynamicznej rozrywki. Oba tomiki to również garść ciekawej i angażującej treści, która mocno zachęca do dalszego śledzenia serii, która ciągle potrafi mocno „rozgrzać” wyobraźnię odbiorcy.


Mangę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.

Froszti
1 maja 2024 - 13:17